sobota, 3 kwietnia 2010

List otwarty do Minister Zdrowia

Przy okazji zbliżających się wyborów powinniśmy nawiązać z niektórymi czołowymi politykami publiczny dialog.Do tego celu świetnie nadaje się Internet,gdyż jest to w pełni demokratyczne,dwukierunkowe medium.

Minister Zdrowia na pierwszy ogień.

Sprawa dotyczy przynoszących więcej szkody niż pożytku działań Ministerstwa Zdrowia w sprawie polityki antynarkotykowej w naszym kraju.Polityka ta nie dość że nie przynosi właściwych rezultatów to jeszcze powoduje,że stajemy się krajem prawnie niebezpiecznym,w którym niewinny obywatel może zostać zgodnie z prawem wsadzony do więzienia za posiadanie rzeczy,której nikomu nie ukradł i nie zamierza przy jej pomocy nikomu wyrządzić krzywdy.

Szanowna Pani,

W informacjach prasowych pojawiają się co i rusz doniesienia na temat działań mających zlikwidować rynek substancji psychoaktywnych. Działania te nie dość, że nie rozwiązują istniejących problemów, to jeszcze tworzą cała masę nowych, dotychczas nieznanych, zarówno obecnie, jak i w przyszłości.

Do roku 2008 sprawa była jasna i klarowna, na liście substancji zakazanych były, z najczęściej konsumowanych w Polsce marihuana, amfetamina oraz MDMA, czyli substancja, na której opierają się pupularne pigułki. Osoba przyłapana na posiadaniu w/w substancji była traktowana, jak przestępca i kierowana przez organa ścigania do sądu. Ponadto na każdym, nawet prowincjonalnym posterunku policji były odpowiednie narkotesty, umożliwiające w szybki sposób sprawdzenie, czy dziwnie zachowujący się kierowca nie jest pod wpływem którejś z popularnych substancji psychoaktywnych, stwarzając tym samym zagrożenie w ruchu drogowym.

Ponieważ przepisy prawa wobec konsumentów niektórych substancji psychoaktywnych były zbyt restrykcyjne (chodzi o traktowanie ich tak samo, jak pospolitych kryminalistów), a chemia wystarczająco rozwinięta, pojawiły się w Polsce specjalistyczne sklepy posiadające produkty psychoaktywne, działające podobnie do tych z listy zakazanych, a jednocześnie nie zawierające w swoim składzie substancji, których posiadanie jest zagrożone odpowiedzialnością karną.

To właśnie zagrożenie odpowiedzialnością karną spowodowało, że Polska jest obecnie krajem, który w Europie przoduje w ilości tak zwanych „smartshopów”, oraz jako pierwsza wprowadza automaty sprzedające w/w produkty.

Niestety kierowany przez Panią resort, zamiast podejść do sprawy w sposób naukowy i gruntownie zbadać zjawisko, wprowadzając system szczegółowej rejestracji kupowanych w w/w sklepach produktów (podobnie jak się robi z lekami sprzedawanymi na recepte w aptekach), „schował głowę w piasek” i mechanicznie dopisał do listy substancji zakazanych kolejne, pomimo że od samego początku było wiadomo, że to nic nie da, a na rynku pojawią się nowe, działające podobnie.

Ponadto o ile zwłaszcza długofalowe efekty spożywania substancji takich, jak nikotyna, alkohol, marihuana czy amfetamina są znane, o tyle na temat skutków spożywania syntetycznych kannabinoidów, wchodzących w skład tak zwanych "mieszanek ziołowych", nie wiadomo praktycznie nic, a zabawa w kotka i myszkę z ich producentami zdecydowanie takiemu poznaniu nie służy.

Dziś mamy już efekty PO-PIS-owskich działań Pani resortu. Za posiadanie wielu nowych substancji można być skazanym na karę pozbawienia wolności, a tymczasem mająca pilnować przestrzegania prawa policja nie posiada odpowiednich narzędzi w postaci narkotestów, które miałyby wykrywać obecność świeżo zakazanych przez prawo substancji.
W dodatku Pani resort proponuje regulowanie listy zakazanych przez prawo substancji przy pomocy rozporządzenia, podczas kiedy już w tej chwili nie ma możliwości skutecznego pilnowania, czy obowiązujące prawo jest przestrzegane, nie mówiąc o tym, że staje się ono coraz mniej przyjazne dla zwykłych obywateli.
Wystarczy być młodym, nosić bluze z kapturem, chodzić w grupie z kilkoma innymi, podobnie ubranymi osobami, żeby narazić się na ryzyko zatrzymania i przeszukiwania przez policję, pod pretekstem posiadania przy sobie zakazanych substancji, których lista już teraz jest długa. Za chwile się okaże, że trzeba będzie na bieżąco śledzić rozporządzenia wydawane przez Pani resort, żeby uniknąć odpowiedzialności karnej "za posiadanie".

Jest zrozumiałe, że zadaniem resortu zdrowia jest dbanie o zdrowie obywateli, ale tworzenie prawa którego zadaniem ma być bardzo kosztowna ochrona dorosłych obywateli przed ich własną głupotą, za którą płaci ogół podatników, jest działaniem wyłącznie pod przysłowiową publikę i przynosi więcej szkody niż pożytku.
Pozatym jeśli nawet uda się, w co szczerze wątpię, zlikwidować „smartshopy” i „dopalaczomaty”, to co się stanie z ich klientami? Tylko naiwny wierzy, że przestaną się odurzać, poprostu wrócą do podziemia, zasilając swoimi pieniędzmi organizacje przestępcze, które dzięki temu znów będą rosły w siłę przy społecznej aprobacie.


...i na koniec zaproszenie...

Uważam,że do prac nad nową ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii powinni być zaproszeni nie tylko przedostawiciele instytucji czerpiących korzyści ze zwalczania zjawiska zażywania środków psychotropowych,ale również,a nawet przede wszystkim przedstawiciele mediów temu zjawisku poświęconym takich jak chociażby internetowy portal hyperreal czy neurogroove.

Wyżej wymienione serwisy skupiają współczesne środowisko amatorów używek,którzy mają tyle samo wspólnego ze stereotypem leżącego w kanale narkomana co osoby pijące piwo z pijącymi denaturat alkoholikami.

2 komentarze:

  1. nie nadużywaj słowa "przysłowiowy".

    OdpowiedzUsuń
  2. Sam nie wiem co o tym myśleć. Praktycznie mamy do czynienia z walką z obecnością substancji psychoaktywnych w organizmach obywateli. Leczenie czy przeciwdziałanie to rzeczywiście gra pozorów ale czasem to działa. Najprościej opisać zagrożenie biorąc za przykład stan mózgów kierowców. Jeżeli będziemy ścigać za posiadanie to mimo wszystko mniejsza ilość usiądzie za kółkiem. Pozostaną ci na których nie ma bata... W stanach kierowcy są często zmuszani do 'ćwiczeń' zamiast badania zawartości piwa w organizmie. Ludzie są różni, mają różną "absorpcję" a chodzenie po prostej linii z zamkniętymi oczami to jest realny test możliwości na drodze.
    Narkotyki mają to do siebie że taki test udaje się zdać i stąd potem np. ciążenie nogi na pedale gazu.
    Wydaje się mi że władza musi coś robić gdyż przestanie być władzą. Nie ma wyjścia doskonałego i Ty również go nie proponujesz. Władza prawdopodobnie robi to samo co my głosując : wybiera mniejsze zło.

    Inną już sprawą jest to że jeżeli łamiesz prawo to jednak jesteś przestępcą i można cię przymknąć. Policja nie jest od oceniania szkodliwości czynu lecz od chwytania tych którzy łamią prawo choćby śmiecąc.

    To że iluś śmieje się policji w twarz bo jadą na dopalaczach - trudno. Złodziejstwo zawsze będzie kilka kroków przed tymi którzy chcą chronić swój stan posiadania. Gonić trzeba ale przegonić się nie da.

    Romskey

    OdpowiedzUsuń