środa, 5 maja 2010

Awantura o InterREGIO

Kolej zawsze lubiłem,jazda pociągiem kojarzy mi się z wygodnym podróżowaniem w czasie wolnym a więc spędzanym w sposób przyjemny,bez konieczności szukania miejsca do parkowania czy stresowania związanego z ryzykiem kradzieży samochodu.Niestety tam gdzie urzędnicy tam absurdy,a wokół kolei kręci się ich (urzędników i produkowanych przez nich absurdów) zdecydowanie za dużo.

Było sobie PKP...

...ale to było dawno.Teraz mamy kilkadziesiąt spółek,każda z nich zajmuje się czymś innym,wzajemnie się fakturując.Wszystko by było fajnie,w biznesie funkcjonuje bardzo wiele takich układów,ale w przypadku kolei podział jest przeprowadzony w sposób maksymalnie idiotyczny,albo patrząc inaczej - przemyślany z punktu widzenia produkowania coraz to nowych stanowisk dla prezesów spółek.

Przewozy regionalne oraz Intercity

W gąszczu spółek najważniejsze dla pasażera jest Intercity (nie wiem czy jeszcze ma w nazwie PKP),oraz należące od jakiegoś czasu do samorządów Przewozy Regionalne (napewno nie ma w nazwie PKP).
Ci pierwsi zajmują się przewozami kwalifikowanymi oraz od niedawna pociągami TLK (dawne pośpieszne), ci drudzy,dysponując odpowiednim taborem zajmują się,albo przynajmiej powinny się zajmować obsługą linii podmiejkich lub co najwyżej w granicach województwa.

Latający kibel,czyli tramwajem przez kraj

Konkurencja pomiędzy przewoźnikami doprowadziła do sytuacji,w której Przewozy Regionalne zaczęły świadczyć usługi tanich przewozów pomiędzy dużymi miastami używając do tego kompletnie nieprzystosowanych wagonów podmiejskich (ze względu na komfort jazdy zwanych kiblami),czyli tak jakby komunikacja miejska zaczęła świadczyć swoimi autobusami usługę przewozów z Warszawy do Poznania za 35zł od osoby.
Pasażerowie w okropnym ścisku,jak przysłowiowe śledzie w beczce,ale za to tanio jeżdżą pomiędzy miastami.W takich warunkach typowa dla kolei wygoda odchodzą w niepamięć,a podróż pociągiem podmiejskim z trasie Kraków-Warszawa przypomina obrazki busiarskie zza naszej wschodniej granicy.

...i awantura o kase...

Właściciel torów kolejowych,czyli spółka PKP PLK widząc rynkowy sukces latających kibli (nazwa handlowa InterREGIO) postanowił,z powodu nie opłaconych faktur za korzystanie z infrastruktury (czyli zgodnie z obowiązującymi przepisami) odmówić wpuszczenia na tory tych pociągów co wywołało ogólnopolską medialną awanturę.
Sprawa przypomina obrazek sprzed kilku lat,kiedy to energetyka wyłączała kolei prąd za nie uregulowane należności co powodowało częściowy paraliż na torach.

Z jednej do drugiej kieszeni

...czyli problem tkwi w dotacjach,bo jak wynika z tłumaczeń Przewozów Regionalnych od początku roku nie otrzymały one od Skarbu Państwa a konkretnie od Ministerstwa Infrastruktury znacznych środków co spowodowało zator płatniczy w którego efekcie będąca własnością Skarbu Państwa spółka PLK odmówiła dalszej sprzedaży swoich usług.

Nie byłoby dotacji,nie byłoby problemu

...albo przynajmiej nie byłoby argumentów do tłumaczeń.Przewozy Regionalne same by musiały same zadbać o płynność finansową lub zredukować koszty własne (czytaj wyrzucić część swoich urzędników na zbity pysk).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz